29 października 2012

Tłusty tydzień

Oj tłusty, że wątroba siada, bez ironii, bez przesady i bez zadęcia. Bo:

  • primo - Mój ukochany mistrz Gałczyński w MDSM-ie + pianino jazzowe = miód i orzeszki.
  • secundo - Polak Sarbiewski po łacinie w Oświęcimiu i to w Galerii Książki... Nic dodać: http://staropolska.pl/barok/opracowania/Sarbiewski_02.html.
  • tertio - Sam we własnej swoistej swojskiej jak zawsze osobie Stasiuk imienia Andrzej!!!
  • quarto - Sobotni chłodny ciemny wieczór z Różewiczem w OCK-u.
Owszem, poza łacinnikiem, zaliczyłem imprezy z satysfakcją i niestety, poza Stasiukiem, troszkę z rozczarowaniem. Chyba dojrzewam kulturowo i oceniam. Bo:

Gałczyński - było miło, z łezką i humorem i gombrowiczowską "burzą braw" co minut 10; potem były ciastka i kawa, ale w kuluarach już nie stawiam stopy - więc oblizawszy się smakiem, poszedłem zamyślony do roweru, bo też rowerem mnie tu do MDSM-u przywiewa. Czyli jednak nieco smutku, mistrzu Ildefonsie: ludzie raczej chcieli oka mokrego, zębów w uśmiechu, bo czas zimny i jesień przyszła... A ja liczyłem - z racji przecież 45. edycji Krakowskiego Salonu Poetyckiego!!! (Chryste panie i panowie!) w naszym grodzie nad Sołą - na nieco (tylko nieco) więcej, nieco poważniej, nieco ambitniej. A tu frytki. Strasna zaba, jakieś konie, oczywiście te zaczarowane także wylazły, i mało myśli, mało głębi, a mnie to gnębi i już. Wracam do Ciebie Mistrzu Konstanty i czytam sam. A co?!

Różewicz - wałkuje go w zaciszu domu i stawów oświęcimskich i wiem, że łatwo to nie jest i nie będzie, bo pisze nasz Wielki Poeta (BEZ IRONII) ciągle i chwała mu za to! Więc poszedłem z synem (po kilkunastu nad nim uwagach jak się zachować ma, bo sala nieduża, ludzi niedużo i żeby mi wstydu nie narobił, bo mnie znają a impreza za free więc pilnować się trza i kropka a długo nie potrwa i usłyszeć coś ciekawego można i w ogóle kultura Słowacki duch narodowy magia świateł kameralistyka wyższa półka etc.) i 35 minut z bicza trzasło, a potem do galerii obrazów i zdjęć pokonkursowych równie ciekawych jak sam Pan Tadeusz na serio. Szkoda tylko, że młodzież recytowała z taką pasją, z takim zawzięciem, z taką powagą i patosem. O tak patos. Za dużo ciemności jak dla mnie. Za mało prostoty rózewiczowskiej, za mało jasności sensu, który jest u Różewicza. Och a miało być super. W sumie niewiele brakło. Daję szansę grupie Infifnitas jako się zowie w miejscowym remontowanym OCK-u.



Stasiuk - na deser a jakże. Było fantastycznie, bo inaczej nie mogło by być. On swój chłop, choć i stylizacja literacko-autorsko-piarowska musiała być. Ala jaka?! Na poziomie. http://mbp-oswiecim.pl/nowa-bibliotek/ Palce lizać fajna rozmowa w dwa ognie, pośrodku Pisarz, na bokach profesorzy. Kilka pytań z sali i opowieści Pana Andrzeja... A to o sikaniu na tablice honorowe pisarzy (za Hrabalem), a to o owcach i starej suce (za Grochowem), o Rumunii i Chinach z Mongolią w tle i wyprawach ojczyźnianych... Miło do szpiku kości.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz