28 kwietnia 2009

Wreszcie odpocząć




Zazdroszczę Gałczyńskiemu leśniczówki Pranie na Mazurach. Właściwie nie samego budynku, ale czasu z przyrodą. Jezioro Nidzkie, drzewa, ścieżki, słońce nad mgłami i zwierzęta... długo mogę wymieniać. Wolę jednak zatopić się "Kronice Olsztyńskiej":
i uchwycić to wszystko rękami,
ucałować to wszystko ustami
i tak zajść, jak słońce zachodzi.


Chętnie bym teraz zaszedł. Uciekł przed domem, pracą i kołowrotem dnia i nocy. Czasem chcę wyć jak Adaś Miauczyński (Świr-Kondrat), że muszę odpocząć! Bo nie umiem odpoczywać. Sen nie wystarcza. Potrzebuję oderwania - nie na chwilę, na dłużej. Ale wiem, że się nie da. "O obowiązku druga" moja pieśń aliteracka i sfrustrowana oj dana dana. Zostaje mi zazdrościć Gałczyńskiemu...
fot. e-Mazury.com.pl



Miła ta Wiosna tego roku...

26 kwietnia 2009

Taki męski ból

Znowu cię przy mnie nie ma i źle mi. Nie tylko źle jak facetowi bez kobiety. Gorzej. Znacznie głębiej. Nie umiem czekać. I nie umiem przewidywać CO POTEM GDY WRÓCISZ? Jakoś trwam, rzucany myślami, z dala od sensu. A miało być tak PIĘKNIE! Słowa. Spróbuj zrozumieć - na chwilę choć. Zrozum MNIE, a nie moje zdanie. Argumenty na bok, jak przeszkody. Spójrz na mnie i (to takie niemęskie co?)... POKOCHAJ.

25 kwietnia 2009

Potrzebuję stroju



Pewien muzyk folkowy z Beskidu Żywieckiego tak opowiadał: „Są trzy łoznaki. Czego znaki? Zaroz powiem czego, ale pierw te trzy znaki: pierwszy – jak się masło w izbie nie chce dać zrobić, drugi – jak dudów nijak nie można zestroić i trzeci – jak baby są śtraśnie nerwowe (jak łosy). A to znak, że pogoda się zmieni na gorsze”.
Trochę o nastroju. Sam sobie wyjaśniam, jak to z nim jest. A jest ze mną jak z instrumentem muzycznym i jednocześnie inaczej niż z instrumentem. Zawsze się oburzałem na wszelkie „rady” w kobiecych magazynach, czasopismach. Ale czuję, że dobra rada na nastrój to skarb. Potrzebuję dobrego nastroju. Lecz nie ma nastroju bez konkretu, bez wzorca – stroju. A strój w muzyce to podstawa. Instrument może wtedy pięknie harmonijnie brzmieć. Zastanawiam się jednak jak nie wpaść w dwie pułapki nastrojów – wieczne poszukiwanie tych dopalaczy uczuć oraz jak szukać sposobu na strój bez przeciągania struny?
Skąd dobry nastrój?

- lubię posłuchać klasyki, czasem rocka lub bluesa, a są dni, że wybieram chillout w ciemnym pokoju,
- nocne wyjście nawet na krótko, zadzieram głowę i chłonę TO, albo biorę jakiś optyczny sprzęt (lornetka, teleskop) i jest jeszcze lepiej, synteza piękna!
- dobry film + żona obok = świetny wieczór w dobrym nastroju (żonka! sorry że w tej kolejności),
- czytać czytać czytać – ale tylko na poziomie (precz z chałturą!),
- słodycze, kawa, pizza, piwko – życie nie musi być tylko słono-gorzkie,
- spacer i przyroda – Słońce rankiem, nabieram oddechu i droga do pracy jest spokojniejsza; kwiatek na blokowym trawniku; lubię patrzeć jak zmieniają się drzewa w porach roku,
- poczucie, że dobrze robię – to chyba nazywa się także spokojnym sumieniem; gdy działam wbrew sobie tracę dobry nastrój,
- siedzę w posprzątanym pokoju,
- lubię kupić sobie albo żonie jakąś drobnostkę,
- razem się śmiać, nawet z głupot,
- wspólne spędzam czas z rodziną – odrabiam z nimi i dla nich straty czasu, razem uczymy się cieszyć z głupot, sprzątamy – kurde jakie to ważne i najważniejsze, a na końcu.

23 kwietnia 2009

Ile razy?

Śniło mi się, że umarłem.

To Coś oderwało się jakoś od mojego ciała. Delikatnie szybowało nad ziemią. Widziało mnie - to znaczy ja widziałem siebie, ale od zewnątrz.
(Wyszedłem z siebie.) Jak przez gruba szybę obserwowało rozbity autobus. Widziało ogień i biegających lekarzy. Słyszało krzyki strażaków - jak odgłosy kłótni u sąsiadów. I najważniejsze: po postu zero emocji. Spokój.
Nawet na widok krwi, ran... opanowanie. Potem chciało jeszcze zajrzeć do wielu innych miejsc. Nad Niagarę, na czubek słynnej wieży Paryżu czy do wujka gdzieś tam na Północy. Ale nagle To Coś zostało wciągnięte do karetki z ciałem.

Obudziłem się. I rzeczywiście - umarłem.
Obudziłem się znów i...
Obudziłem się (?)