26 kwietnia 2014

Pozostały i będą

"Oczyszczenie"

Nie wstydźcie się łez
Nie wstydźcie się łez młodości poeci.

Zachwycajcie się księżycem
Nocą księżycową
Czystą miłością i pieniem słowika.

Nie bójcie się wniebowzięcia
Sięgajcie po gwiazdę
Porównujcie oczy do gwiazd.

Wzruszajcie się pierwiosnkiem
Pomarańczowym motylem
Wschodem i zachodem słońca.

Sypcie groch łagodnym gołębiom
Obserwujcie z uśmiechem
Psy kwiaty nosorożce i lokomotywy.

Rozmawiajcie o ideałach
Deklamujcie odę do młodości
Ufajcie obcemu przechodniowi.

Naiwni uwierzycie w piękno
Wzruszeni uwierzycie w człowieka.

Nie wstydźcie się łez
Nie wstydźcie się łez młodzi poeci.

T.Różewicz

24 kwietnia 2014

T. Różewicz... consummatum est.

Własnie dowiedziałem się, że dziś rano zmarł Największy Poeta Moich Czasów - Tadeusz Różewicz.
Wiele razy powoływałem się tu na Jego poezje i autorytet.
Nie wiem co pisać.
Szczerze mówiąc - tak, mówiąc - nie wierzę w przyjście innego, tej rangi, poety.
Będą podobni, nieistotne lepsi czy gorsi:
T. Różewicz już nic nie powie, nie napisze.
Nie uprawiam tu na blogu reklamy czy cynicznej ściemy pod publikę...
Jest mi przykro.
Żegnaj Panie Tadeuszu.

23 kwietnia 2014

Na stole

Między 3. i 4. zdjęciem wielkanocnego stołu u mamy wybrałem się na podmiejską prawie przechadzkę nad miejscowe wody. Doszedłem jednak do dziecięcej "górki", na której zdobywałem pierwsze i jedyne szlify narciarskie - teraz znalazłem opuszczony sad działkowy, nową przepompownię  ścieków, łąkę mleczy, dwa gołębie na trzech drutach elektrycznych. A potem, cóż? Szynka pieczona z chrzanem i jajkiem drobno krojonym... przysmak coroczny na wiosenne moje święta rodzinne. Takie chcę.







22 kwietnia 2014

Niechcący w Dzień Ziemi

Przed południem dziś zawędrowałem z synem nad jedną ze sztucznych kaskad Soły. Po drodze napadały nas roje jakichś czarnych muszek. Ptaki miałyby co robić. W stawach tuż pod powierzchnią grzały się ryby. Po drodze - w obszarze powodziowym Soły przed wałem - natknąłem się na znaną mi łąkę pokrytą różnymi krzakami i drzewami. Tak, niedawno była czarna i wypalona, bo najprościej wzniecić ogień. Widać jeszcze osmalone pnie, sczerniały grunt, zwęglone patyki. Pseudogospodarka nieużytkami! Ale natura się odradza. Tylko stary ogromny kikut poległ... Soła dziś spora, głęboka, wartka i potwornie zaśmiecona na brzegu (tych zdjęć nie mam na szczęście). Wybraliśmy czysty kamień na śniadanie. Słońce bezlitośnie grzeje. Nareszcie, pomyślałem. 









21 kwietnia 2014

Aureliusz do mnie

Praca, domowe zajęcia, szachy i astronomia, nawet rodzinna codzienność - pożyteczne to wszystko, ale nie zastąpi relacji do wewnątrz, w głąb duszy. Z pewnością dlatego bronię się idąc nad moje stawy i tu przyczyna licznych zdjęć przyrody. Pozorna pasja fotografowania! Chodzi o ego, o miejsce i czas odejścia od świata, by dojść do siebie. Tu łapię powietrze, tu rodzi się jakiś dystans do rzeczywistości, tu myśli się porządkują, to mogę nie zwariować, tu wreszcie odzyskuję szacunek dla siebie. Tak, to mi powiedział mniej więcej Marek Aureliusz (Τὰ εἰς ἑαυτόνdziś rano. Dzięki!













"Poniżaj się, poniżaj się sama, o duszo! By sama sobie zapewnić szacunek, nie będziesz miała czasu! Krótkie jest bowiem życie każdego człowieka. To twoje już się prawie do końca zbliża, a ty sama dla siebie nie masz szacunku, lecz szczęścia swego szukasz w duszach ludzi innych.

Czemu cię zajmuje to, co się dzieje poza tobą? Zapewnij sobie chwilę wolną do nauczenia się czegoś dobrego i przestań błądzić w koło. Innego też rodzaju błądzenia należy unikać. Albowiem i ci są szaleni, którzy życie strawili w pracy, jeżeli nie mają celu, ku któremu kierują popędy wszelkie i w ogóle swoje myśli.

Nie widziano jeszcze, by kto był nieszczęśliwy z tego powodu, że nie troszczy się o to, co się dzieje w duszy innego człowieka. Ci zaś muszą być nieszczęśliwi, którzy nie śledzą z rozwagą drgnień duszy własnej" (II, 6-8)