24 lutego 2014

Niedobór EHE

Początek nowego roku 14. okazał się zbieżny w odczuciach dla mnie i syna. Zupełnie inaczej rozumiemy swe położenie: on - początek szkoły podstawowej (7 lat minęło), ja - kolejny rok pracy w "mojej korporacji" (dla finansowych racji). A jednak podobna sytuacja, której bohaterem był human error.
Posłużyłem się jednak słowem "niedobór", bo lepiej obrazuje to tendencję w zasadzie autodestrukcyjną. Proszę samodzielnie sprawdzić owo EHE. Dla mnie to skrót łacińskiego (a może lepiej greckiego) powiedzenia z Seneki albo dalej z Hieronima ze Strydonu albo najdalej z Teognisa z Megary. Nieważne który, ważne że... Łatwo wyrecytować errare humanum est. Znacznie gorzej z praktyką. Stajemy się chyba już nie ludźmi, ale robotami, maszynkami do spełniania zadań technologicznych, wymogów finansowych, planów edukacyjnych, celów korporacyjnych etc. W takim świecie brak miejsca na błędy. Brak miejsca na ludzkie odruchy. Brak miejsca na człowieka. Błąd bowiem leży w naturze człowieka. Nie da się inaczej. Nigdy nasz gatunek nie był doskonały i nigdy nie będzie. Jakaś tam krzywa wzrostu podobno rośnie z inteligencją, twórczością, analizą procesów, samowiedzą. Ale ja nie wierzę w te krzywe i proste. Bez prądu i wody w kranie - kryzys.
A chodzi mi o błąd, ludzi błąd, przez który "pani w szkole" sieje zamęt, a szef produkcji traci nerwy. Próbowałem tej pani wyjaśnić, że to dopiero 1. klasa, że dziecko ma "prawo do błędu", że dzięki błędom wiemy, gdzie jest problem i jak pracować w domu... - na marne. Dla niej błąd to niedopuszczalne zjawisko, które trzeba najszybciej poprawić, bo co by to było, gdyby "wyniki w szkole pozostawały w niezgodzie z bazą programową". Ręce mi opadły. Deficyt EHE tragiczny.
Dla dziecka błąd jest błogosławieństwem, okazją do twórczego pomyślenia i rozwiązań, których nie będzie na prostej drodze. W pracy tymczasem mój błąd, to porażka, pisemne opinie, samokrytyka a jakże na piśmie (skąd to znam?), straszenie "konsekwencjami finansowymi", groźby - że jeśli się nie poprawię, "to... (groźna pauza) ...nie wiem co", potem atmosfera stresu, niesmaku i praca znów nie idzie. Błędne koło? Błędne.
Po powrocie ze szkoły mi też się udziela. Wychodzę na zewnątrz. Haust powietrza. Człowieku - myślę prawie głośno - do cholery, to tylko błędy, jesteśmy LUDŹMI, więc popełniamy błędy, zawsze tak będzie, to błędy a nie morderstwa czy katastrofy! Biorę EHE. Przechodzi, ale wiem: niedobór jest spory i powraca.

12 lutego 2014

Zachody

- Pewnego dnia oglądałem zachód słońca czterdzieści trzy razy - powiedział Mały Książę, a w chwilę później dodał:
- Wiesz, gdy jest bardzo smutno, to kocha się zachody słońca.


































Dodałbym tylko: no taki styczeń był i ciekawe co dalej... Stąd powroty do pięknych fotografii, do miłych wspomnień z wakacji, do światła, do słońca. Przenoszę się na chwilę, otwieram w czasie okno i wyskakuję na nie-wiadomo-jak-długo. Wracam zazwyczaj za wcześnie zabierając nieco ze światła w kieszeni. Przecież bez nadziei trudno żyć. Nie chodzi o byle jaką szaroburą nibyzimię tego roku, chodzi o serce. Przesuwam swój stołeczek prawie 39 lat o krok i patrzę. Chłonę krajobraz, rozkoszuję się jasnością i ruchem, oddycham. Tylko tyle. Nic więcej nie trzeba. Jeśli stać, to stać. Jeśli oddychać - oddychać. Zbędne myśli odpływają chyba same. Z resztą nie myślę o nich: widzę słońce.

PS
Cztery foto to jednak wschody :)