30 sierpnia 2012

Polityka o odkryciach naukowych


Karol Jałochowski
26 sierpnia 2012



Historia przełomowych odkryć naukowych

Poplątanie ze splątaniem

W cieniu wielkiej historii od ponad wieku toczy się walka cicha, ale dramatyczna. Stawką nie są dobra materialne, nie życie, ale coś znacznie cenniejszego – rzeczywistość.
Nieco ponad sto lat temu w naukach ścisłych doszło do radykalnego przełomu – uczeni zaczęli wykonywać eksperymenty z niespotykaną dotąd precyzją. Ich wyniki były tyleż fascynujące, co niepokojące. Pojedyncze cząstki i atomy zdawały się być w wielu miejscach naraz, obracały się w lewo i prawo jednocześnie. Co więcej, wydawało się, że dopiero akt obserwacji, czyli eksperyment wykonany przez świadomego obserwatora, ustalał te wartości – zupełnie jakby wcześniej w ogóle nie istniały i zupełnie tak, jakby były kompletnie przypadkowe. Ba, wszystko wskazywało na to, że zanim swoim spojrzeniem nie zaszczycił ich człowiek, obiekty te miały jakiś pośledni, nieostry status. Rodziła się nowa teoria – mechanika kwantowa. Jej autorzy – Niels Bohr, Max Planck, Albert Einstein, Werner Heisenberg, Louis de Broglie, Erwin Schrödinger, Max Born, Paul Dirac i inni – doprowadzili do prawdziwej intelektualnej intifady.

20 sierpnia 2012

Grynberg - świeże odkrycie

Henryk Grynberg

Nietykalne

pamięci Haliny

Nietykalne białe czereśnie
co przechadzały się z nami
tamtej wiosny nad bladym stawem
zamieniły się w słupy soli
zgięte ciężarem

lecz wiosna wraca za każdym razem
i w chłodnej ciszy co po nas została
chłopiec puszcza bańki mydlane
nietykalne nieuchwytne

jak tchnienie białych czereśni
każdej wiosny
każdego życia


*****
Cytuję ten wiersz za Dekadą Literacką, gdzie podczas lektury, z chorałem Bacha w tle, doznałem małego wzruszenia. Nie mam pojęcia, jaką sytuację opisuje Poeta, ani kim jest Halina, tylko wyczuwam klimat. Widzę te białe czereśnie, rzeczywiście są takie! I blady staw i słupy soli. Chłód, niedostępność, biel jednak nie każą mi przestać czytać, bo czekam intuicyjnie na ocieplenie. Nadchodzi wiosną. Chłopiec, który puszcza  pozostał we mnie. Może dosłownie? Nie wiem. Wierzę w powroty, choć nie wierzę w dosłowny powrót życia. Przyroda radzi sobie z podziwu godną pamięcią. Mam nadzieję, że nie wszystek umrę, a może raczej, że wrócę inaczej, inny, gdzie indziej, nie ja, a jakoś ja, gdzie pewnie żadne ja nie będzie miało sensu. Nietykalny upragniony topos wszechrzeczy, jak bańka mydlana...

PS Sporo wierszy znalazłem na stronie GoldenLine w postach Ryszarda Mierzejewskiego.

19 sierpnia 2012

Błoński o Gałczyńskim



Siedzę w nudny letnio-sobotni wieczór przy nadeschnietnym bluszczu na parapecie, oczywiście on na…, ja – nieważne i… ani wiatru, ani chmurki w ruchu, nawet auta. Oderwawszy się od rzetelnej (!) lektury kreślę parę słów na gorąco. Jakiej lektury? „Gałczyński 1945 - 1953” Jana Błońskiego, PIW, Warszawa 1955 – czyli młodziutki przyszły wybitny Profesor (23 lata!) w debiucie o świeżo zmarłym wybitnym Poecie w kontekście równie prawie świeżo pochowanego – za co wielki Bóg zapłacz – wybitnego Tow. Stalina („tylko dwie sylaby”).

15 sierpnia 2012

Czas nieliniowy

Za tydzień będę już w pracy... - pomyślałem wczoraj, kiedy okazało się, że zapomniałem o kalendarzu oddając się kolejnym planom wakacyjnej gry w szachy. Chyba czas się dla mnie trochę zatrzymał albo rozciągnął. Piękne to uczucie. Nie myśleć o dniu, żyć bez przeszkód (i nie za darmo, bo urlop się liczy). I właściwie wszystko bez fajerwerków, bez bieganiny za specjałem, bez myślenia "co jutro, żeby było fajnie", bez. Po prostu jakby samo z siebie upływ czasu, jak nurt rzeczny, droga chmur. Naturalnie, tak to odpowiednie słowo. Tak to było - nie, tak jest. Chcę jeszcze. Gapić się w niebo przed wschodem słońca, słuchać bębnienia deszczu o parapet, brać do ręki nieśmiertelną "Ferdydurke", chodzić inaczej, innymi drogami wolniej ciszej, obserwować ludzi, jeść mniej więcej, grać w szachy do bólu oczu (bo przy lampce wieczornej trudniej), mniej słuchać Chopina i jazzu, więcej, więcej, pisać wiersze lub niewiersze, rozmawiać ze staruszką w parku, z synem maraton bajek bez przesady, jeść borówki prosto z  lasu, chodzić po deszczu... Jeszcze -