Śliczna dziś jesień
wczesna zawitała. Obsiadła drzewa niektóre. Jabłka dzikie postrącała. Wiatrem
chłodnym z rana w twarz czerwoną, a w południe ciepłem, słońcem,
wręcz gorącem. Oj, się samo to pisze. Aż się boję spacji przestojem. Bo
tak to było: nad stawy przed południem, wzrok rozpiąć
na horyzoncie linii wody poszedłem. Szerszenie nas pogoniły.
Przysiadłem wreszcie - z synem u boku - żeby na kaczki spojrzeć, ale zwiały
niecnoty. Nic złego. Jeżynki (Rubus caesius) słodkie wiszą jeszcze,
wyżej jarzębina (Sorbus aucuparia) ciemno-czerwona nie
dla nas, a jeszcze wyżej żołędzie (Quercus) z liśćmi zielonymi dębu
na tle nieba czystego. Pogoda, ryby biorą i nie
ma komu w mordę dać.
A
teraz oczywiście K. I. Gałczyńskiego (nie Cyrulik
jesienny):
List z fiołkiem
Do tygodnika „Przekrój”
Exp. : K. I. Gałczyński
Obywatelu Redaktorze!
Poezja to jest złoty szerszeń,
co kąsa, więc się pisze wiersze —
cóż, człowiek pisze tak, jak może,
Obywatelu Redaktorze.
Jesień jest na Krakowie dzisiaj
i tyle kwiatów! tyle brzoskwiń!
Wiaterek dmucha, słonko skrzy się,
więc chodzę śliczny i beztroski
cóż, człowiek chodzi tak, jak może,
Obywatelu Redaktorze.
Czy mam zmartwienia? Tak, czasami,
niewielkie, tak jak w niebie gwiazdy
właściwie jedno (między nami),
że życie ukochałem nazbyt —
cóż, człowiek kocha tak, jak może,
Obywatelu Redaktorze.
Wiec kiedy przyjdzie dzień przeklęty,
że śmierć utopi w czarnym winie
wszystkie muzyczne instrumenty,
kwiaty i wiersze, i brzoskwinie,
to przykro, lecz cóż płacz pomoże,
Obywatelu Redaktorze.
A jednak żal. Odejść niełatwo.
Taak. Kończę wiersz ten ze łzą w oku.
Lecz może, dzięki mym kontaktom,
będę aniołkiem na obłoku?
Cóż, człowiek fruwa tak, jak może,
Obywatelu Redaktorze.
1946
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz