Usiadłam strategicznie pod ścianą z oknem. Aparatu fotograficznego nie odważyłam się wyciągnąć, dyktafon ukryłam w dłoni pod nogą, a i tak mnie rozpracowali! Uległam atmosferze spisku
Sobotnia wizyta Antoniego Macierewicza w Kozach koło Bielska-Białej miała charakter zebrania wiejskiego. Z tym że nikt nie śmiał spierać się z gościem, jak nazywano posła PiS (mówiono też: minister). Pomijając pewnego byłego żołnierza, który został jednak szybko przywołany do porządku przez resztę.
Remiza strażacka wypełniła się po brzegi. Ludzie w wieku powyżej 50 lat zajęli sto krzeseł, a młodzi obstawili ścianę z tyłu. - Czy już jest? - szeptali z namaszczeniem.
Wszyscy witali się serdecznie i nie była to tylko grzeczność. Widać było, że znają się dobrze. Jak to na wsi, można by powiedzieć, gdyby nie fakt, że Kozy liczą prawie 12 tys. mieszkańców.
Gość spóźnił się kwadrans i otrzymał gromkie brawa na stojąco. Rozdano obrazki z wizerunkiem świętej pamięci pary prezydenckiej, na których po spotkaniu poseł będzie składać autografy.
Nie ujawniłam się, że jestem z "Gazety Wyborczej". W roli dziennikarzy wystąpili oficjalnie przedstawiciele "Gazety Polskiej", portalu Pomnik Smoleńsk i fotoreporter, prawdopodobnie lokalny. Włączyłam dyktafon.
Kto go tu przysłał?! Do domu!
Spotkanie miało dotyczyć programu PiS, a skupiło się na opublikowanym dopiero co przez kierowany przez Macierewicza zespół raporcie o tragedii smoleńskiej. Poseł przemawiał godzinę jak kaznodzieja, bez mikrofonu i kartki, wyszedłszy przed stół do zgromadzonych, donośnie i z emocjami. Zapewniał, że nie stawia ostatniej kropki. - Dopuszczam zarówno awarię, jak i zamach. Ale nie ukrywam, że przychylam się do tego, że było to działanie intencjonalne. Celem miała być eliminacja prezydenta Lecha Kaczyńskiego z polityki międzynarodowej za obronę Gruzji, niezgodę na rosyjski gaz oraz dążenie do prawdy o ludobójstwie w Katyniu. Dalej o ludziach, którzy zginęli w katastrofie z ust posła padło już wprost: - Zostali złapani w śmiertelną pułapkę na rozkaz centrali moskiewskiej, wystawieni na strzał, wisiał nad nimi miecz Damoklesa.
Macierewicz wyliczał podstawy swojego wniosku: niesprawny samolot, nagła mgła na lotnisku, brak funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu...
- Czy mógłbym, panie pośle, sprostować? - w pierwszym rzędzie wstał postawny, dość młody mężczyzna, ale Macierewicz nie pozwolił mu skończyć: - Jak pan będzie mówił, to ja nie będę panu przerywał - pouczył. - Ale ja tylko chciałem odnieść się...
Macierewicz: - Niech się pan spyta zebranych, jeśli panu pozwolą...
- Chciałem powiedzieć, jako były żołnierz...
- Uuuuuuu! - zawył tłum i klaszcząc, zagłuszył żołnierza. Słychać było okrzyki: - Kto go tu przysłał?! Do domu, do domu! Idź i spytaj Tuska!
Macierewicz: - Bardzo państwu dziękuję, na tym polega demokracja.
Czwarty rozbiór i modyfikacja
Po przemówieniu przyszedł czas na pytania i żołnierzowi pozwolono wyjawić, o co mu chodzi - że BOR-owcy byli w samolocie i na miejscu. - Pan minister wprowadza nas w błąd - powiedział.
- To pan się myli, przykro mi, proponuję, żeby się pan zapoznał z dokumentami. I minimum kultury, tak nie będziemy rozmawiać - uciął Macierewicz. Kolejne pytania nazwał normalnymi.
Dziennikarz z portalu: - Na filmie w internecie słychać strzały, może ktoś ocalał i dobijano rannych? Trzeba przeprowadzić ekshumację! Wywiad rosyjski dysponuje danymi genetycznymi rodzin polskich elit. To szalenie niebezpieczne! Czy ktoś domagał się zwrotu?
Staruszek w brązowym garniturze: - Czy jest nadzieja, że czarne skrzynki dotrą kiedyś do Polski?
Wysoki mężczyzna w jasnym podkoszulku: - Premierem Polski nie jest człowiek, który ma rdzenne polskie korzenie, on po prostu nie kocha Polski.
Ogrodnik: - Czuję się pożytecznym idiotą. Walczyłem w "Solidarności", byłem internowany przez pół roku. Czy PiS postawi na gospodarstwa rodzinne?
Nauczyciel z Kęt: - Mówi się, że jesteśmy oszołomami! Przepraszam za emocje, może już skończę.
Mąż stanu: - Co zrobić, żeby w wyborach nie doszło do sfałszowania wyników?
Staruszek: - Ja się zapytuję w imieniu wszystkich Polaków zdrowo myślących, czy pan premier będzie odpowiadał za zlikwidowane stocznie, za tysiące ludzi wypędzonych za granicę za chlebem?
Dziennikarz: - Panie ministrze, jak zostanie pan ministrem obrony narodowej, czy wystąpi pan z oskarżeniem przeciwko rządowi?
Macierewicz: - Mogę państwu obiecać, że premiera postawię przed trybunałem w Hadze, a obecnego ministra oddam w ręce NATO.
Wątki dotyczące ochrony przeciwpowodziowej czy rolnictwa zginęły w atakach na Donalda Tuska, Bronisława Komorowskiego i polityków z PO, którzy oglądają telewizję, piją-coca colę i grają w piłkę, ale nie umieją rządzić. Kozianie dowiedzieli się, że Polsce grozi imperializm rosyjski, czwarty rozbiór, latyfundia i modyfikacja genetyczna, jeśli nie ochronią urn, bo to, że zagłosują na PiS, było oczywiste.
- Nóż się w kieszeni otwiera - rzucił na koniec Macierewicz. I zaraz dodał: - Tylko bardzo proszę korespondentów "Gazety Wyborczej", żeby nie pisali, że ja tu grożę nożem.
Aż mi się ciepło zrobiło.
Remiza strażacka wypełniła się po brzegi. Ludzie w wieku powyżej 50 lat zajęli sto krzeseł, a młodzi obstawili ścianę z tyłu. - Czy już jest? - szeptali z namaszczeniem.
Wszyscy witali się serdecznie i nie była to tylko grzeczność. Widać było, że znają się dobrze. Jak to na wsi, można by powiedzieć, gdyby nie fakt, że Kozy liczą prawie 12 tys. mieszkańców.
Gość spóźnił się kwadrans i otrzymał gromkie brawa na stojąco. Rozdano obrazki z wizerunkiem świętej pamięci pary prezydenckiej, na których po spotkaniu poseł będzie składać autografy.
Nie ujawniłam się, że jestem z "Gazety Wyborczej". W roli dziennikarzy wystąpili oficjalnie przedstawiciele "Gazety Polskiej", portalu Pomnik Smoleńsk i fotoreporter, prawdopodobnie lokalny. Włączyłam dyktafon.
Kto go tu przysłał?! Do domu!
Spotkanie miało dotyczyć programu PiS, a skupiło się na opublikowanym dopiero co przez kierowany przez Macierewicza zespół raporcie o tragedii smoleńskiej. Poseł przemawiał godzinę jak kaznodzieja, bez mikrofonu i kartki, wyszedłszy przed stół do zgromadzonych, donośnie i z emocjami. Zapewniał, że nie stawia ostatniej kropki. - Dopuszczam zarówno awarię, jak i zamach. Ale nie ukrywam, że przychylam się do tego, że było to działanie intencjonalne. Celem miała być eliminacja prezydenta Lecha Kaczyńskiego z polityki międzynarodowej za obronę Gruzji, niezgodę na rosyjski gaz oraz dążenie do prawdy o ludobójstwie w Katyniu. Dalej o ludziach, którzy zginęli w katastrofie z ust posła padło już wprost: - Zostali złapani w śmiertelną pułapkę na rozkaz centrali moskiewskiej, wystawieni na strzał, wisiał nad nimi miecz Damoklesa.
Macierewicz wyliczał podstawy swojego wniosku: niesprawny samolot, nagła mgła na lotnisku, brak funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu...
- Czy mógłbym, panie pośle, sprostować? - w pierwszym rzędzie wstał postawny, dość młody mężczyzna, ale Macierewicz nie pozwolił mu skończyć: - Jak pan będzie mówił, to ja nie będę panu przerywał - pouczył. - Ale ja tylko chciałem odnieść się...
Macierewicz: - Niech się pan spyta zebranych, jeśli panu pozwolą...
- Chciałem powiedzieć, jako były żołnierz...
- Uuuuuuu! - zawył tłum i klaszcząc, zagłuszył żołnierza. Słychać było okrzyki: - Kto go tu przysłał?! Do domu, do domu! Idź i spytaj Tuska!
Macierewicz: - Bardzo państwu dziękuję, na tym polega demokracja.
Czwarty rozbiór i modyfikacja
Po przemówieniu przyszedł czas na pytania i żołnierzowi pozwolono wyjawić, o co mu chodzi - że BOR-owcy byli w samolocie i na miejscu. - Pan minister wprowadza nas w błąd - powiedział.
- To pan się myli, przykro mi, proponuję, żeby się pan zapoznał z dokumentami. I minimum kultury, tak nie będziemy rozmawiać - uciął Macierewicz. Kolejne pytania nazwał normalnymi.
Dziennikarz z portalu: - Na filmie w internecie słychać strzały, może ktoś ocalał i dobijano rannych? Trzeba przeprowadzić ekshumację! Wywiad rosyjski dysponuje danymi genetycznymi rodzin polskich elit. To szalenie niebezpieczne! Czy ktoś domagał się zwrotu?
Staruszek w brązowym garniturze: - Czy jest nadzieja, że czarne skrzynki dotrą kiedyś do Polski?
Wysoki mężczyzna w jasnym podkoszulku: - Premierem Polski nie jest człowiek, który ma rdzenne polskie korzenie, on po prostu nie kocha Polski.
Ogrodnik: - Czuję się pożytecznym idiotą. Walczyłem w "Solidarności", byłem internowany przez pół roku. Czy PiS postawi na gospodarstwa rodzinne?
Nauczyciel z Kęt: - Mówi się, że jesteśmy oszołomami! Przepraszam za emocje, może już skończę.
Mąż stanu: - Co zrobić, żeby w wyborach nie doszło do sfałszowania wyników?
Staruszek: - Ja się zapytuję w imieniu wszystkich Polaków zdrowo myślących, czy pan premier będzie odpowiadał za zlikwidowane stocznie, za tysiące ludzi wypędzonych za granicę za chlebem?
Dziennikarz: - Panie ministrze, jak zostanie pan ministrem obrony narodowej, czy wystąpi pan z oskarżeniem przeciwko rządowi?
Macierewicz: - Mogę państwu obiecać, że premiera postawię przed trybunałem w Hadze, a obecnego ministra oddam w ręce NATO.
Wątki dotyczące ochrony przeciwpowodziowej czy rolnictwa zginęły w atakach na Donalda Tuska, Bronisława Komorowskiego i polityków z PO, którzy oglądają telewizję, piją-coca colę i grają w piłkę, ale nie umieją rządzić. Kozianie dowiedzieli się, że Polsce grozi imperializm rosyjski, czwarty rozbiór, latyfundia i modyfikacja genetyczna, jeśli nie ochronią urn, bo to, że zagłosują na PiS, było oczywiste.
- Nóż się w kieszeni otwiera - rzucił na koniec Macierewicz. I zaraz dodał: - Tylko bardzo proszę korespondentów "Gazety Wyborczej", żeby nie pisali, że ja tu grożę nożem.
Aż mi się ciepło zrobiło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz