Karol Szymanowski
(poetycka wersja rozmowy na Rynku krakowskim w pobliżu domu Pod Murzynami w nocy z dnia l na 2 kwietnia 1947)
Annie Iwaszkiewiczowej
Tak. To tu;
koło tych Murzynów z Konga;
pod tą gwiazdą, co tak śmiesznie bzyka.
I ten wiatr, co chciałby coś powiedzieć, a się jąka:
Mu-,
mu-,
mu-,
muzyka.
A w muzyce flażolety,
z flażoletów tkaniny perskie,
rozumie pani? chromatyczna nuta -
tylko słuchać... (polskiej biedy),
długo słuchać... (aż do śmierci).
I ten smak w ustach,
jak dojrzałego,
z raju spadającego
grejpfruta.
1947
A potem kilka "zaczarowanych dorożek" nafranciszkańskiej, Grodzkiej i w końcu na Rynku. Ładne są, zadbane. Dorożkarze z paniami parami. Poziom europejski konia, drewna, techniki powożenia i zapachu ma się rozumieć też. Ordnung jak za Pana Kaisera sto jedenaście lat temu.
Zaczarowana dorożka (fragment)
Allegro ma non troppo
Przystanęliśmy pod domem "Pod Murzynami"
(eech, dużo bym dał za ten dom)
i nagle patrzcie: tak jak było w telegramie:
przed samymi, uważacie, Sukiennicami:
ZACZAROWANA DOROŻKA
ZACZAROWANY DOROŻKARZ
ZACZAROWANY KOŃ.
Z Wieży Mariackiej światłem prószy.
A koń, wyobraźcie sobie, miał autentyczne uszy.
I jeszcze, żebym nie zapomniał jak wisienka na torcie Miłosz nieoczekiwany awangardowy. Nad Wisłą blisko Wawelu (powiedziałbym kiedyś, ze od strony Jubilata) sztuka. Ślad. Zastanawia mnie jaki ślad zostawi Miłosz za te dajmy 50 lat? Nie chodzi mi o jakąś żywość słowa Poety. To bzdety. Słowo jest martwe. Papier lub eter nieważne. Chodzi mi o poruszenie w człowieku. Odzew. a to pewnie zależy od nas biednych i głupich czytelników.
Murzyni plączą się pod konnicą.
Słowa wzlatują na wawelskie poziomy i...
do wody.
Do Wisły!
Dla ochłody.
Zalani falami pytań metafizycznych.
Zasłuchani w Szymanowskiego
i jazz w lipcu A.D. 2011 Pod Baranami!
...
Obok chłopcy skaczą na deskach.
Lecą z procy na kolana.
Hulajnoga po ławce.
Huk. Prędkość. Młodość do cholery.
Zawody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz