21 września 2009

Szachowy urlop

Ponad tydzień laby od pracy. Cudownie, choć świadomość czasu, który chce być liczony od końca, czasem wracała niczym miecz Damoklesa. Trochę doskwierała mi i synkowi choroba i - z basenu nici. Nawet nie nadużywałem internetu! Powoli - a mam nadzieję szybciej - wsiadam na moje kochane szachy. Długo dałem im czekać, by się ocknąć ze "snu w krainie idei". Stąd tytuł. Od pewnego czasu "czytywałem"... (Gdzie jest ta książka? Może w łazience? Przecież kładłem ją czasem na pralce. Nie ma. A może na parapecie z innymi o szachach. Brak. Pod ławą? Pusto prawie. Gdzie ona (=żona) ją schowała? Aaa jest.) ...starą, ale jarą pozycję z ojcowskiego księgozbioru: Przy szachownicy Tadeusza Czarneckiego z 1974 roku (stron ponad 300). Są też inne, lecz innym razem. No i oczywiście same szachy i co nieco w komputerze i telefonie ze wspomagania programistów, z którymi po prostu nie idzie wygrać. Debiuty, kombinacje trochę, nauki tempa, taktyki i nieco strategii; i najważniejsze: nauka na swoich i cudzych błędach.