31 grudnia 2013

Wyprawa bobrowa

cd. wyprawa-długo-oczekiwana

Musieliśmy przystanąć w zdziwieniu patrząc na połamane gałęzie i stożkowato ścięte pnie.


Idąc tropem wzdłuż Soły trafiliśmy chyba na bobrowe żeremie.

Urzekł mnie ranny kolor rdzy nadrzecznych krzewów.  Cudowne prześwity na tle bezchmurnego nieba. Gąszcze i zdradliwe zakola rzeki. Nowe ścieżki... tylko most kolejowy zawsze w tym samym miejscu.




Kakao gorące termosie smakuje inaczej nad chłodną falą. Ale cierpliwość synowska na wyczerpaniu (a zimno też) i trzeba było szybciej koło paśnika, szybciej na Zamek.




Wiemy, że to nie koniec przygody z naszą Rzeką i hipotetycznymi bobrami, na które już ślinka mi fotograficzna cieknie. A teraz czas na Stare Miasto.  Ciastko, kawa, soczek ze świeżymi bułeczkami.

3 komentarze:

  1. Dlaczego nie ma nowych wpisów? Może jakieś ładne zimowe fotografie? Albo jakieś przemyślenia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak, nie ma, nie ma, ale obiecuję solennie, że będą, bo i w wersji roboczej niejedno i w głowie dość dobry zarys i w ogóle dziękuję Wiernemu (pewnie Nielicznemu:) Czytelnikowi za iskrę i "kopniaka", gdyż styczeń ciężko na mnie się odcisnąwszy - nie aurą - szkolno-firmowo, o czym w poście będzie, już skończył się i w sumie przyzywają wstawiennictwa Hamleta i Moby Dicka, których czytać próbuję mówię sobie: ad rem!

    OdpowiedzUsuń
  3. O, to fajnie że będą nowe wpisy. Mam nadzieje że one, oraz fotografie, będą "klimatyczne". Iskra tak, kopniak nie. Raczej pytanie-zachęta do dalszej działalności blogowej.

    OdpowiedzUsuń