8 sierpnia 2013

Letni sen

W oczekiwaniu na nocną podróż nad morze zasnąłem z falami gorąca w środku dnia. Inna kwestią jest wczesnoporanna wyprawa z synem nad stawy jeszcze trochę chłodne albo w ogóle znośne dla takich jak my turystów, którzy mogą zaledwie oglądać wracające do domów wiaderka wędkarskie, przewieszone na ramach rowerów, po całonocnym oczekiwaniu na efekty brania. Bajkowy jak zazwyczaj krajobraz musiałem pożegnać, bo inna woda wzywała mnie.

I przyszedł dla zmęczonego nocą i porankiem sen. Żona mówiła coś o pakowaniu, syn opowiadał coś na uchem... a ja śniłem.

Drugi to był dziwny szachowy sen w moim życiu. I znów bohaterem stał się słynny Arcymistrz. Tym razem Bobby Fischer! Zdębiałem kiedy zaczął ze mną rozmowę. Był starszy niż z lat siedemdziesiątych XX wieku. Zapytałem go o dwie sprawy: dlaczego skrywał się tyle lat? oraz: czy może nie wie co dzieje się z kanadyjskim arcymistrzem Kevinem Spraggettem, bo jego blog nie działa, a jeszcze dziś rano analizowałem partię: Danny Kopec vs Kevin Spraggett graną w Toronto w 1976 (Sicilian Defense: Old Sicilian - B30 z kontrowersyjnym wynikiem po 19. posunięciach 0-1?)? Cały Bobby przede mną! Nie do wiary.

8 komentarzy:

  1. Ciekawe opowiadania z pogranicza jawy i snu. A może snu który odbiera się jako rzeczywistość? Znajduję podobieństwo (zapewne niezamierzone) do stylu Bruno Schulza. On też opisywał sprawy w których rzeczywistość płynnie przechodziła w świat fantastyczny, i na odwrót.

    OdpowiedzUsuń
  2. Racja. Styl senny niezamierzony. Lubię takie połączenia nieoczywiste, ale naprawdę nie wymyśliłem tego. Bedę śnił dalej. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Dziewczęta siedziały nieruchomo, lampa kopciła, sukno pod igłą maszyny dawno się zsunęło, a maszyna stukotała pusto, stębnując czarne, bezgwiezdne sukno, odwijające się z postawu nocy zimowej za oknem." [Traktat o manekinach]

    Lubię takie fantasmagoryczne przemyślenia, wizje...

    OdpowiedzUsuń
  4. Od razu piszę, że nie wymyślam takiego snu ani sposobu opowiadania. Z drugiej strony Schulza lubię i czytam :). Aaa w lipcowych "Charakterach" jest sporo o śnie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale ja wcale nie twierdzę że Pan naśladuje kogokolwiek. Nic z tych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ufff... :) to dobrze, a właściwie - szkoda, bo być naśladowca Bruno Schulza, to piękna sprawa. Pozdrawiam miło!

    OdpowiedzUsuń
  7. Chodziło mi o podobne odczucia, wizje i odbieranie rzeczywistości (albo nierzeczywistości). Podobają mi się takie klimaty, gdzie rzeczywistość płynie przechodzi w świat nierealny. Trochę tak jak u Schultza, który opisywał swój budynek szkolny, który właściwie nie miał wyraźnie zaznaczonych granic i płynnie przechodził w ulicę. I tak jak pisał, część mebli stała już na ulicy. Albo w moim poprzednim cytacie, jak maszyna do szycia zakończywszy pracę ze zwykłą tkaniną, zaczęła stębnować sukno będące bezgwiezdną nocą.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadza się ta schulzowska niby proza (a właściwie proza poetycka) pozwala na opisanie nie tylko czegoś, lecz powiązanych uczuć. Widać jasno, że zwykły język potrzebuje poezji. Dzięki niej można uchwycić rozmyte pojęcia, niedookreślone zakamarki pamięci. Można wyjść z kanonu klasycznego zdania, by poruszać się w krainie snu, marzeń, wyobraźni bez barier logiki, spraw bez granic fizyki, działań bez granic moralistów, życia - które widzi się osobiście i niepowtarzalnie... Poezja lub ta proza poetycka jest ogromnym przywilejem. Chyba niedocenianym.

    OdpowiedzUsuń