17 czerwca 2011

Bonus chandrogenny

Chodzi mi o rodzaj dodatkowego wpisu - "posta":( - z okazji długiego niepisania, choć raczej nie niemyślenia; z reszta czy to ważne? bo jak nie myślę, to fatalnie, a jak myślę, to bajzel w domu i żona ma co robić tzn. zbieram żniwo słowotwórcze. Wracając do tematu, który ledwie się rysuje, piszę, że nie pisałem, bo pisałem inne rzeczy. Ano o chandrze. Mały, lecz ładny konkursik lokalny; nienachalny i z tradycją oraz, oczywista sprawa, z nagrodami pieniężnymi. Więc (wiem, że tak się nie pisze, ale ja piszę, bo mi-się-tak-podoba. Mój (?) blog co nie?!) słowem rekompensuję wierszem Pana Klaunstantego Gaffczyńskiego pod tytułem:

PORTRET OJCA ARTYSTY


Ojciec lubił lenistwo. Całymi dniami
widziałeś pasibrzucha, jak się bawił z psami.

To zagwiżdże, to muchę zdusi pod Obrazem
i marsz w gąszcz pod oknami do czytania gazet.

Najchętniej lubił czytać o mordach. Im więcej
przelał jaki wisielec rzewnej krwi dziewczęcej,

im zabawniej nakrajał do walizki głowę,
tym piękniej się paliły oczy szmaragdowe,

tym cudowniej blask oczu i grał, i się mienił,
w promieniach źrenic ojciec siedział jak w zieleni.

Zaś drugą pasję ojca stanowiły słoje
różnych kształtów i barwy, którymi pokoje

przewiewne swego domu zastawiał do góry,
a w słojach najdziwniejsze stały konfitury.

z róży bułgarskiej, z motyla, z ostu, z berberysa
i z truskawki zrywanej podczas półksiężyca,

gdy wiatr z południa wieje, z trześni, zdry i barły —
szukaj tych słów w słownikach, bo dawno umarły,

a słowa jesień mają tak jak ludzka dusza —
mówi Horacjusz. Ojciec lubił Horacjusza.

Miał także ulubione okno. W oknie swojem,
gdy się wieczór położył na wszystko spokojem,

świeciła pełnia, lekkie cienie dom zaległy
i tylko mały świerszczyk ćwierkał w szparze cegły,

ojciec łeb w okno wstawiał i z lubością dyszał
jak wielkie psisko z góry świętego Bernarda.

Byłem wtedy nie większy od pszczoły. Gdy w dymach
zmierzchu ujrzałem w oknie łeb ojca-olbrzyma,

strach i śmiech wstrząsały, bo krzywa szlafmyca
ciągnie — myślałem — ojca prosto do księżyca.

1934
*******

Mojego ojca nie pamiętam tak dobrze. Nie był tak oryginalny. Raczej nie był. W ogólności. A sam jestem ojcem i myślę czasem o synu: co też on będzie wspominał? jeśli wspominać będzie, choć w ogólności. W zasadzie też lubię lenistwo i czytam i okno swe mam ( z balkonem na ruchliwą ulicę). Słoików jednak mało, bo ukochany dżem (nie wykwintne swojskie konfitury) z truskawki jakoś się nie trzyma, a Horacjusza próbowałem i nic, nie chwyta. Jedno jednak ciągnie: prosto do księżyca.

Aaa byłbym zapomniał. Znalazłem przypadkiem jakoś ładny wiersz chandrocentryczny autorstwa PANNY przesłany 18. maja 2009 roku na portal http://victor-junior.pl/forum/(http://victor-junior.pl/forum/index.php?topic=20056.0):

Chandra

leżę przygnieciona
przez
osiem sweterków
wczorajszych słów

spodziewam się
że kiedyś w przestrzeni
uniesie mnie
kilka rozpogodzeń

dziś
zostały mi już tylko
przypadkowe spojrzenia
i zbiegi okoliczności

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz