Kiedy za oknem aura każe lepić, z śniegu oczywiście, wielkanocnego zajączka a zamiecie i zawieje mrożą, co popadnie oraz co wychyli zielony łebek nad twardą ziemię, tęsknię sobie. A za czym? Za letnią burzą, za ciepłem i słońcem, za Herkulesem na mlecznym nocnym niebie. Tak mnie ten Leopold Staff zauroczył:
Marzenie
Niebo jak głowa Meduzy
Tysiącem złotych żmij się rozstrzela.
Piorun się rozsypie w gruzy
I deszczu srebrna brzmi kapela.
Grom każdy będzie zapisany
I kropli najdrobniejszy szelest.
Zagram to na dwa fortepiany
I sto pięćdziesiąt celest.
(z tomu Wiklina, 1954)
Marzenie
Niebo jak głowa Meduzy
Tysiącem złotych żmij się rozstrzela.
Piorun się rozsypie w gruzy
I deszczu srebrna brzmi kapela.
Grom każdy będzie zapisany
I kropli najdrobniejszy szelest.
Zagram to na dwa fortepiany
I sto pięćdziesiąt celest.
(z tomu Wiklina, 1954)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz