Jaki piękny wiosenny dzień dziś mamy ostatniego dnia roku
2012! Historia z sankami syna powtarza się: początek sezonu śnieżnego owszem - grudzień
2012, potem długo nic (czyli rzeczona wiosna z przebłyskami zimna), jakieś przebłyski
końcem stycznia i w lutym sanki do piwnicy. Oby nie! Ale ta wiosna sylwestrowa…
Szkoda jej. Ale wracam do tematu, który nie zacząłem.
Chcę zdecydowanie
(może nawet bardziej jeszcze – co de
facto oznaczać może niezdecydowanie lub nawet wahanie czy niepewność… ale
dajmy spokój) wyznać tu wszem i wobec - czyli w zasadzie sobie samemu – że:
- nie wierzę w żadną magię końca roku,
- nie wierzę w żadną magię świąt jakichkolwiek,
- nie wierzę w żadną magię rocznic okrągłych lub niby-przypadkowo dziś następujących,
- nie wierzę w żadną magię „atmosfery” jakichś okresów szczególnych,
- nie wierzę w żadną magię … (wpisz dowolne).
Dlaczego? To mój sprawa. Dlaczego? Mam prawo nie wierzyć.
Dlaczego? Bez jaj: żadnych mi tutaj kaizenów i Toyodów nie będzie. Odpowiem: bo
nie! Wiara czy niewiara to moja sprawa: prywatna, własna, osobista. Nawet ponoć
w kościele mówi się credo a nie credimus, nie? Chociaż coś dopowiedzieć
trzeba. Bo niby nie wierzę, ale:
- na koniec roku sprzątałem dziś ostrzej nieco – bo mama mówiła, żeby na stary rok kurze z kątów wynieść, bo cały rok będą się walały,
- święta miła rzecz, razem raźniej w rodzinie mimo wszystko i choinka świeci nieźle na spółkę z kolorowymi jajkami wiosną,
- rocznice warto mieć pod ręką, miło innym będzie, gdy pamiętam, a też okazja jest żeby coś sobie przypomnieć, odświeżyć etc.,
- brak dowodów na tę „atmosferę” a jest, czuję ją, wisi zwłaszcza między ludźmi niezależnie od przekonań,
- ale w żadną magię nie wierzę i kropka.
Aż chce się dodać Koniec
i bomba, a kto czytał…, ten niech sobie a muzom czyta cytaty Tacyta. No
wiem, że nie jestem mistrzem dobrego
smaku, lecz pisząc sine ira et studio
te prawdziwe pseudogłupoty liczę na prześladowania dla prestiżu, a może
tylko poznaję siebie? A jednak …ten trąba!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz