12 sierpnia 2011

Do gwiazd

...a skąd? Znad morza. Bo to już koniec rodzinnych wakacji. Remonty, raty, praca z szarą codziennością. Chociaż... nie znowu z taką szarą. Sporo przede mną nowości. A oto jedna z nich - oby niebo bez chmur dopisało - PERSEIDY. Troszkę jednak przereklamowane, ale jak zawsze intrygujące śliczne i w ogóle. Głowy do góry!

Artykuł z GW plus ładny (!!!) film z YT:



Perseidy: łzy, które zdobią niebo

...
Bezchmurna noc, choć jedna, jest teraz na wagę złota. Bo właśnie nachodzi kulminacyjny punkt tego lata w kalendarzu miłośników nieba, kiedy całymi garściami spadać będą gwiazdy
Według obliczeń astronomów ta doroczna ulewa setek meteorów kreślących w sierpniowe noce jasne smugi na niebie osiągnie swoje maksymalne natężenie w nocy z piątku na sobotę. Ponieważ zdają się one wybiegać z gwiazdozbioru Perseusza, zwane są Perseidami.

Skąd się biorą?

Wspominają o nich już starożytne kroniki dalekowschodnie. Nasza tradycja ludowa wiązała je ze św. Wawrzyńcem, który zginął męczeńską śmiercią 10 sierpnia 258 roku, kiedy w Rzymie za panowania cesarza Waleriana miały miejsce nowe prześladowania chrześcijan.

Tego dnia prefekt Rzymu miał go po raz ostatni spytać: "Gdzie są skarby Kościoła?". Kilka dni wcześniej ścięci zostali papież Sykstus II i jego czterej diakoni. Wawrzyńca, skarbnika chrześcijańskiej gminy, na razie oszczędzono. Ale że nie wyjawił majątku Kościoła (ponoć oddał wszystko rzymskiej biedocie), okrutnie go potraktowano. Był torturowany na via Tiburtina na rozżarzonej do czerwoności kracie ściekowej. Legenda głosi, że mimo to szydził z oprawcy: "Czy nie widzisz, że ciało jest już dość przypieczone? Obróć je na drugą stronę!". I płakał, ale nie z bólu, lecz nad grzechami ludzkości. Teraz każdego roku w rocznicę tej męczeńskiej śmierci "łzy św. Wawrzyńca" lecą z nieba w postaci spadających gwiazd.

Prawdziwe wyjaśnienie jest nie mniej baśniowe. Źródłem meteorów są błąkające się w przestrzeni międzyplanetarnej malutkie odłamki komet lub asteroidów, zwykle nie większe od ziaren piasku. Kiedy napotkają na swej drodze Ziemię, wlatują w jej atmosferę z prędkością kosmiczną - kilkadziesiąt kilometrów na sekundę - rozgrzewają się i płoną, zostawiając za sobą jasny ślad. Trwa to zwykle około sekundy, po czym znikają 60-100 km nad naszymi głowami.

Niektóre przewyższają blaskiem najjaśniejsze gwiazdy. Te bardzo jasne, których przelotowi towarzyszy czasem świst, a nawet detonacja, noszą nazwę bolidów; niewtajemniczeni biorą je za UFO.



Astronomowie ustalili, że sierpniowe Perseidy biorą się z obłoku ziarenek, który pozostawia po sobie lodowa kometa Swifta-Tuttle'a. Odkryto ją dopiero w 1862 roku, ale musiała ona od niepamiętnych czasów odwiedzać okolice Ziemi i wciąż to robi - pojawia się mniej więcej co 130 lat, ostatnio w grudniu 1992 roku. Za każdym razem, kiedy zbliża się do Słońca, topi się jej lodowa skorupa, a z niej uwalniają się drobinki pyłu. W ten obłok co roku wpada Ziemia i przez kilka tygodni pędzi przez niego niczym auto w śnieżnej zawierusze.

Jak obserwować i fotografować

W tym roku los nam raczej nie sprzyja, bo będzie nieco przeszkadzał blask Księżyca w pełni. Perseidy pojawiają się na całym niebie, choć zasadniczo nadlatują z kierunku północno-wschodniego - od strony gwiazdozbioru Perseusza, który najwyżej nad horyzont wznosi się przed świtem. Wtedy też są najlepsze warunki do obserwacji. Najlepiej usiąść (a najwygodniej - przyjąć pozycję półleżącą) z twarzą zwróconą ku Perseuszowi, a plecami do oślepiającego Księżyca, i rozglądać się po całym niebie.

Warto zabrać termos z ciepłą herbatą, środek na komary i coś do okrycia, bo choć to lato, bezchmurne noce bywają chłodne, zwłaszcza gdy nieruchomo wpatrujemy się w niebo. W szczytowym momencie można się spodziewać kilkudziesięciu spadających gwiazd na godzinę. Ale nigdy nic nie wiadomo, meteory lubią sprawiać niespodzianki.

Zdjęcia Perseidów najlepiej wykonywać aparatem z szerokokątnym obiektywem (standardowy 50 mm ma za małe pole widzenia). Aparat umieszczamy na statywie, celujemy trochę w bok (45 stopni) od gwiazdozbioru Perseusza, czyli miejsca, z którego będą nadlatywać meteory, i otwieramy migawkę. Zamykamy ją po dłuższym czasie (nawet godzina lub dwie).

W kompanii raźniej

W wielu miastach w Polsce można się spotkać na wspólnych obserwacjach, organizowane są wieczorne imprezy i noce spadających gwiazd. Łowcy meteorów skrzykują się też na Facebooku. Strona "Noc spadających gwiazd - Perseidy 2011" ma już blisko 14 tys. fanów.

W Warszawie imprezę organizuje już dzisiaj Centrum Nauki „Kopernik” - rozpocznie się o godz. 20.30 przed Planetarium (ul. Wybrzeże Kościuszkowskie 20) i potrwa aż do północy.

W Trójmieście na obserwacje zaprasza w piątek wieczorem gdańskie Centrum Hewelianum, które przygotowało program astronomicznych atrakcji, w tym koncert „Dźwięki kosmosu”.

Także w piątek - po godz. 22 - w Olsztyńskim Planetarium i Obserwatorium Astronomicznym przy ul. Żołnierskiej 13 odbędzie się pokaz i wspólne oglądanie nieba.

Warto zaglądać na serwis Spaceweather.com, gdzie pasjonaci z całego świata na bieżąco będą publikować swoje fotografie.

Najnowsze prognozy można zaś znaleźć na stronach polskiej Pracowni Komet i Meteorów: www.pkim.org.

A jeśli przegapisz Perseidy?

Nie martw się. Będziesz miał okazję oglądać jeszcze inne roje meteorów. W okolicach 22 października pojawią się Orionidy związane ze słynną kometą Halleya. 17-18 listopada warto śledzić Leonidy (najszybsze meteory - wpadają w ziemską atmosferę z prędkością aż 72 km/s). A na koniec roku, w połowie grudnia, pojawiają się Geminidy, odłamki wygasłej już komety Faeton.


2 komentarze:

  1. Zawsze fascynowało mnie sierpniowe niebo... w tym roku przespałam kumulację, trzeba mi czekać do października

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda niebo w lecie jest "przyjazne" obserwacjom. Tym razem perseidy pod/nad chmurką. Mnie jednak bardziej fascynuje niebo zimowe: długie, przejrzyste, czyste, bogate etc.

    OdpowiedzUsuń