30 listopada 2014

Na koniec listopada

Jutro już grudzień, więc czas ostatni do podsumowania listopada: syn szpitalu, żona też ciągle u lekarzy, jedno rozczarowanie astronomiczne (chodzi o dziedzinę, a nie rozmiar,  chociaż...) oraz wszechogarniający chłód przedzimia. Ale najpierw nasze pierwsze polskie szpitalne halołin z obowiązkowym wycinaniem dyni.




Skończywszy Gałczyńskiego Drawicza wziąłem się za Gałczyńskiego Arno nowiutkiego jeszcze pachnącej. A tu z Galerii Książki w moim Oświęcimiu przyniosłem Wiersze Zebranie Krynickiego, atlas ptaków Sokołowskiego i Mikę Waltariego,  który jednak okazał się porażką. Mało tego w czwartek byłem na spotkaniu z Andrzejem Stasiukiem, a Wschód doszedł w środę. I autograf jest!
Czekam z utęsknieniem  na śnieg.  Może on nieco zrekompensuje mi brak słońca. 

4 komentarze:

  1. Dawka czarnego humoru. Nie zorientowałem się że to jest halołin, i myślałem że Twój syn na serio w takim stanie (jak na fotografii) trafił do szpitala. Tym bardziej że on i zdanie o szpitalu jest tu podane jako pierwsze. Może trzeba było wpierw pokazać te dynie.

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumie dynie były ciekawsze niż obróbka w zdjęcia szpitalnego w guugle. Robi jednak wrażenie! - dopóki syn tego nie ocenzuruje i wytnę :). A zapalenie płuc i oskrzeli nie należy swoją drogą do przyjemnych. Ale wyglądał o niebo lepiej niż na zdjęciu :-)!

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja życzę Potomkowi jak najszybszego powrotu do zdrowia. Eh, to przedzimie ... pozdrawiam jak najcieplej się da z Bytomia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję... a właśnie znów nie był dziś w szkole, lecz NIE NARZEKA. Tylko kaszle bez podtekstów :)

    OdpowiedzUsuń