Do trzech razy sztuka i wreszcie udało nam się wstać na późny notabene wschód słońca w październiku. Słusznie liczyłem na pogodę w minionym tygodniu, choć kilka chmurkę dodałoby kolorytu pokazowi. Sobotni ranek ciepły z czystym niebem przywitał mnie i syna mgłą tak gęstą, że naprawdę inaczej oddychaliśmy, a w powietrzu wisiał dziwny zapach. Mokra ławeczka wędkarska a przed nią tylko brzeg jeziora i prawie wszystko. Jak dla ośmiolatka niewiele atrakcji. Wytrzymał na szczęście do wschodu, także raczej nie imponującego. Dla mnie i tak rewelacja.
Chciałem, zamiast samemu pisać, umieścić tu wiersz pod internetowym hasłem: mgła-jezioro-wiersz-Gałczyński (lub bez niego), ale przeraziłem się nadmiarem propozycji, banałami...
Chciałem, zamiast samemu pisać, umieścić tu wiersz pod internetowym hasłem: mgła-jezioro-wiersz-Gałczyński (lub bez niego), ale przeraziłem się nadmiarem propozycji, banałami...
Świetne zdjęcia, świetny klimat.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie lub pewność, że to tylko mgła...
OdpowiedzUsuńA ja już chyba na tyle Ciebie znam, że wiem że dla Ciebie mgła (nie tylko dla Ciebie, i nie tylko mgła) i to co się ogólnie dzieje wokoło to nie są tylko czyste zjawisko fizyczne, ale iskierki do rozbudzania pozytywnych i głębszych emocji, klimat do przeżywania, przemyśleń, itp.
OdpowiedzUsuńNo w sumie... tak.
OdpowiedzUsuń