27 lipca 2013

Wszyscy jesteśmy idiotami

Powyższy tytuł nie odnosi się do jakichś „wszystkich”, bo takich po prostu nie ma. Zbiór niepewny, jednak istnieją elementy tego zbioru. Gdzie? W mojej korporacji. To znaczy nie mojej, lecz „mojej” przez zależność finansową. A więc tam są idioci. Wszystko na to wskazuje, że gdyby nakręcić film (obyczajowy, sensacyjny, erotyczny też, a już na pewno tasiemcowy serial), to dałbym mu taki tytuł. Tyle słowem wstępu tytułowego.
Bohaterami filmu są oczywiści idioci. To zwykli ludzie, przeciętni i nudni jak flaki z olejem, dla których (dla ludzi owych - nie flaków) cytuję: „Szkło to jest szkło, a puszka to jest puszka” (Bronek). O co chodzi wie ten, kto choć raz wdał się w dyskusję o czymkolwiek, na jakikolwiek temat. Przesadzam oczywiście. Celowo. Przecież wszyscy nie są tacy sami. Łączy jednak idiotów stosunek do pracy. O tak! To brzemienne w treść słowo znane jest bardziej jako „robota”, „harówa”, „zmiana”… Ona dosłownie wszystkich idiotów zrównuje, ścina wszelkie nierówności, wali w pysk każdego bez wyjątku, wykańcza pod koniec zmiany, deprawuje i głaszcze szorstką zarobioną ręką robolską, a wreszcie karmi, co Dziesiątego każdego miesiąca, ku czci Matki Boskiej Pieniężnej.

W takim krótkim odcinku trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie stawiane jak mantra po każdorazowej porażce, błędzie, pomyłce: dlaczego? Dlaczego my robotnicy „jesteśmy idiotami”? Właśnie tu jest istota problemu. Nie jesteśmy bowiem idiotami sami z siebie (choć to zapewne możliwe), nie jesteśmy idiotami, bo chcemy nimi być. Idiotami jesteśmy, gdyż takimi nas widzi naczelne oko korporacji oraz podległe rozmaite mu mniejsze oczka tej piętrzącej się nie-do-ogarnięcia struktury firmy. One widzą nas idiotami i kropka. Przejawy tego idiototwornego wzroku i skutki zidiocenia później.

6 lipca 2013

Wiem, że śnię

Towarzyszą mi ostatnio dwa teksty, dwie myśli. Pierwszy należy do Wisławy Szymborskiej, drugi do Ryska Riedla. Noblistka przemawiała w 1996 r. a Dżem grał utwór Wokół sami lunatycy na płycie The Singles w 1992 r. Wiedza i sen. Pewność i marzenia. Poszukiwania i bierność. Warto przeczytać i warto posłuchać.

Natchnienie, czymkolwiek ono jest, rodzi się z bezustannego "nie wiem".
…wszelka wiedza, która nie wyłania z siebie nowych pytań, staje się w szybkim czasie martwa, traci temperaturę sprzyjającą życiu.
Dlatego tak wysoko sobie cenię dwa małe słowa: "nie wiem". Małe, ale mocno uskrzydlone. Rozszerzające nam życie na obszary, które mieszczą się w nas samych i obszary, w których zawieszona jest nasza nikła Ziemia. Gdyby Izaak Newton nie powiedział sobie "nie wiem", jabłka w ogródku mogłyby spadać na jego oczach jak grad, a on w najlepszym razie schylałby się po nie i zjadał z apetytem. Gdyby moja rodaczka Maria Skłodowska-Curie nie powiedziała sobie "nie wiem", zostałaby pewnie nauczycielką chemii na pensji dla panienek z dobrych domów, i na tej - skądinąd zacnej - pracy upłynęłoby jej życie. Ale powtarzała sobie "nie wiem" i te właśnie słowa przywiodły ją, i to dwukrotnie, do Sztokholmu, gdzie ludzi o duchu niespokojnym i wiecznie poszukującym nagradza się Nagrodą Nobla.
Poeta również, jeśli jest prawdziwym poetą, musi ciągle powtarzać sobie "nie wiem". Każdym utworem próbuje na to odpowiedzieć, ale kiedy tylko postawi kropkę, już ogarnia go wahanie, już zaczyna sobie zdawać sprawę, że jest to odpowiedź tymczasowa i absolutnie niewystarczająca.

Sen to zło, nie ma złudzeń
Sen ogarnął wszystkich ludzi
Czarno wokół, miasto śpi
Nikt nie może się obudzić
Kot na dachu, szczur w kanale
Księżyc kusi mundurki białe
Zielonego światła brak

Ref: Lunatycy otaczają mnie O, o, o !

Bloki czarne cień rzucają
A z otwartych, ślepych okien jak łzy białe
Lunatycy uciekają
Lunatycy uciekają
Zakochani w sobie
Wokół same lustra otaczają ich
Nie widzą nic nie, nie słyszą nic, nic nie czują