Szanowny Panie Redaktorze,
jestem zwykłym słuchaczem Dwójki (choć w tym wypadku słuchacze są jednak niezwykli), i ośmielam się mieć zdanie o Vivaldim. Otóż wydaje mi się, że Vivaldi jest jak czekolada z nadzieniem truskawkowym.
W ogóle lubię smakować muzykę. Dlatego Bach i Mozart smakuje jak klasyczna czekolada mleczna, Debussy z miętą, a Szostakowicz jak pyszna gorzka.
Ale, wracając do "Rudego" Kompozytora, bardzo mi smakuje, bo łatwo wpada w ucho i zostawia po sobie dobry nastrój, bo nie wymaga skomplikowanych myśli ani wiedzy. Lecz i nie jest banalny, ciągle śpiewa i trochę nawet rozgrzewa.
Taki jest mój truskawkowy Vivaldi, Panie Redaktorze.
Chyba, że ktoś woli gulasz..., surówki..., ale to inna kulinarno-muzyczna historia.
Pozdrawiam serdecznie.
Pozdrawiam serdecznie.
PS (po 24 godzinach od listu i 12 od nagrody) Liczyłem nieskromnie na Haendla, ale Monteverdi z Palestriną także mnie zadowolą
PPS To kopia listu do dzisiejszego Poranka Dwójki.
płyta może taka a może nie |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz