Postanowiłem - tym razem bez syna, który pierwszy raz na kolonii moczy nogi nad morzem - udać się w moje miejsce znane z ingerencji bobrów solskich. Fotorelacja z poprzedniej wyprawy tu Wyprawa-długo-oczekiwana oraz drugi odcinek Wyprawa-bobrowa. Był wtedy grudzień, teraz pełnia lata i to stanowi różnicę. Musiałem zrezygnować z trasy zimowej. Chaszcze, gąszcze jeżyn i krzaków, wyższe ode mnie rośliny na wiotkich łodygach, wielkie skupiska traw i wiele innych oznak bujniej przyrody. Z ledwością uszedłem na pociętych nieco nogach 50 metrów. Z trudnością odnalazłem pierwszą osadę bobrów - ścieżka była ciągle widoczna na ziemi i wydreptana! Powiedziałem sobie: koniec, porażka, dalej nie mogę iść... Zawróciłem na przeciwpowodziowy wał Soły, który był nieźle przygotowany dla pieszych (po wale Wisły sprzed tygodnia można było jechać rowerem). Pociągałem pokonany w kierunku Starego Miasta mając nadzieję, że uda mi się wrócić na zarośniętą ścieżkę nad rzeką. Udało się dotrzeć tam koło mostu kolejowego a potem łatwiej już prawie do końca. Kilka zdjęć z tych okolic: zachwycające drzewa w królestwie prawie dzikiej (to znaczy dawno przez człowieka nie dotykanej) przyrody nadrzecznej. Na koniec, po trudach, na pociechę trafiłem na pyszny napój cedrowy w byłym domu Szymona Klugera, czyli Cafe Bergson w Oświęcimiu... miły klimat, wnętrze z historią, spokój i smacznie też.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz