Między 3. i 4. zdjęciem wielkanocnego stołu u mamy wybrałem się na podmiejską prawie przechadzkę nad miejscowe wody. Doszedłem jednak do dziecięcej "górki", na której zdobywałem pierwsze i jedyne szlify narciarskie - teraz znalazłem opuszczony sad działkowy, nową przepompownię ścieków, łąkę mleczy, dwa gołębie na trzech drutach elektrycznych. A potem, cóż? Szynka pieczona z chrzanem i jajkiem drobno krojonym... przysmak coroczny na wiosenne moje święta rodzinne. Takie chcę.
Te jedzenie na fotografiach wygląda tak ładnie i apetycznie, że od razu jeść mi się zachciało.
OdpowiedzUsuńByło dobre. Jak zawsze. Jeśli będzie Pan na południu... zapraszamy na podobną "wielkanoc" smaków (a może i blitza) do Oświęcimia!
OdpowiedzUsuńBardzo rzadko bywam na południu Polski, bo to wiąże się z podróżą przez cały kraj nad Wisłą. Ale dziękuję za miłe zaproszenie. Gdybym planował wyjazd w Pana okolice, to wcześniej skontaktuję się i umówimy się na biesiadnego blitza w miłej atmosferze.
UsuńOK :)
OdpowiedzUsuń