Tak to 1. grudnia trafiłem do szpitala. Terencjusz dał o sobie znać, a konkretniej, to nerka. Zaczęło się od karetki i izby przyjęć...
...potem na klasyczne łóżko obok dwóch starszych "sercowców".
To prawda, że noce tam są nienajałatwiejsze, lecz dla mnie przeklęty wenflon i kłucie w żyły - to był stres. A słyszałem, że chłopaki nie płaczą.
Poza płatną tv jest w szpitalu siła doświadczeń starych lub "tylko" cierpiących ludzi. Każde łóżko to osobna historia, a każda sala jakby inny świat.
Czasem przychodziła mi na myśl książka Sołżenicyna Oddział chorych na raka, ale gdzie tam na Wewnętrznym II do raka...
Tytuł pochodzi z ust lekarza, który tak się wyraził o moim owocu z głębi przewodów...:)
Nigdy więcej do szpitala. Chyba, że po kolejne dziecko z żoną...
Szpital to najstraszniejsze miejsce na ziemi. Jak tam pójdę, to będę rysował komiksy. Tak jak http://tiutiaputia.com/. Wczoraj przysłał mi swoją książkę. Po przejrzeniu dużej ilości już nie mam wątpliwości, że to antyćwokowa terapia.
OdpowiedzUsuń