21 lutego 2011

Klaunstanty Gaffczyński

Nie wiem czy wierzyć Listom z fiołkiem. A właściwie nie o to chodzi, bo chodzi o tę zieloną jak gęś chwilę olśnienia, o powiedziane: "On ma rację!" albo: "Nic dodać - tak jak dzisiaj". Więc bez wiary w św. Ildefonsa a z otwartym uśmiechem rozumem czytam w którymś (nie chce mi się sprawdzać, ale zrobię to później...) Fiołku, że Władek Broniewski zwracał się do swego kolegi po fachu per Klaunstanty Gaffczyński. Śmiałem się dwa dni. Przyjechał lekarz z "erką" i stwierdził: "To wyjdzie na dobre", "Co? - zapytałem - znowu kamienie w nerce?" Lekarz nie zaprzeczył: "Wątroba odpocznie.." i wyszedł bez koperty jak młody wikary. Żona na mnie, ja na książkę i w śmiech. Minęły dwa dni. Nikt nie przyjechał.
Fioły są prawie genialne. Czytywałem je na przemian z Gęsiami i wierszami i jeszcze prozą KIG. Ale w końcu wziąłem z Biblioteki Dzieła zebrane tom 4. czy jakoś tak (nie chce mi się sprawdzać, ale zrobię to później...) i od końca - tak bez sensu nie? - rżnę po kolei do początku, na co mam nadzieję. TO JEST GENIALNE jednak. Aktualne. Śmieszne. Choć często pozbawione sensu. Nie przeszkadza mi na razie, że nie znam kilku nazwisk czy miejsc Autora. Chłonę i płonę. Gaffy są tłuste jak amerykańskie gęsi na święto dziękczynienia. I są zielono świeże tzn. bez zielonego nalotu pleśni na skórce - zielone wiosennie, zielone ogórkowo, niedojrzale, zapowiadając dojrzewanie. Stop. Przesadziłem. Oto dowód Klaunstantego (podkr. moje): 

Szanowny Panie Redaktorze!

Zaznaczam, że zarządzam, co następuje:


I
Podczas zebrań towarzyskich nie wolno wieszać psów na nieobecnych, czyli tychże nieobecnych zohydzać, ośmieszać i "wykańczać".

II
Nie wolno wystawiać idiotycznych i nudnych sztuk teatralnych.

III
W pobliżu domów zamieszkanych przez poetów i malarzy nie wolno hałasować, grać na katarynkach i harmoniach oraz urządzać awantur mogących zakłócić wewnętrzny spokój pracujących mistrzów.

IV
Zabraniam uprawiania satyry personalnej, polegającej na wzajemnym podgryzaniu się i podszczypywaniu się, tudzież pokazywaniu języka.

V
Nie wolno opowiadać starych kawałów.

VI
Nie wolno gramolić się, kałapućkać, baj durzyć, piędrzyć i gonić w piętkę.

VII
Zakazuje się również kategorycznie wszelkiego mętniactwa, pleplesji, koturnu i lipy.

VIII
Zabraniam takoż niniejszym jakiegokolwiek zaglądania przez dziurkę od klucza oraz: mizdrzenia się, używania brylantyny do włosów, rzucania się na szyję i dawania buzi z dubeltówki.

IX
Jednocześnie przypominam, że:
Nie wolno zadzierać nosa i klepać po ramieniu.

X
Nie wolno zawieruszać się, babieć i ramoleć.

XI
Nie wolno w obecności osób nerwowych przygrywać na następujących instrumentach, a to: symfonałach, organach hydraulicznych, cymbergajach i tzw. dudach portugalskich.

XII
Nie wolno opowiadać tasiemcowych wspomnień z życia osobistego, ponieważ to nikogo nic nie obchodzi.

XIII
Nie wolno zanudzać na śmierć.

XIV
Nie wolno bimbać sobie.

XV
Nie wolno intrygować, podlizywać się, donosić, podszczuwać, podbechtywać i rozmigdalać się.

XVI
Nie wolno napuszczać.

XVII
Nie wolno używać takich słów, jak: zagadnienie i koncepcja. Trzeba pracować.

XVIII
Rozporządzenie niniejsze wchodzi w życie z dniem ogłoszenia. Pismom stołecznym i prowincjonalnym nakazuję przedruk niniejszego, w całości, bez skrótów i głupich komentarzy. W stosunku do nie stosujących się będę wyciągał jak najdalej idące konsekwencje. Pieczęć
Na oryginale podpisałem własnoręcznie:
Karakuliambro
członek KDK
Konstanty Ildefons Gałczyński
1948

1 lutego 2011

Rok Heweliusza rusza

Jarosław Włodarczyk* 2011-01-31,

W niedzielę 28 stycznia 1787 roku rajcowie miejscy i panowie Sądu Starego Miasta Gdańsk uczcili rocznicę śmierci "nieśmiertelnego Jana Heweliusza, wielkiego astronoma, który urodził się w tym samym dniu roku 1611, a który sto lat temu, opłakiwany przez całą Europę, właśnie w tym dniu zmarł" - relacjonowały gdańskie gazety
Obchody nie należały do uroczystości kameralnych. Począwszy od dwunastej w południe dzwony na wieży kościoła św. Katarzyny - parafii Heweliusza - biły przez godzinę. W tym czasie, w domu (dawnym Golzischer Haus) na Pfefferstadt, który udostępnił na tę okoliczność jego ówczesny właściciel, zgromadziły się najdostojniejsze osoby: królewski burgrabia, trzej burmistrzowie, akredytowany w mieście komisarz polskiego króla, pan radca legislacyjny Friedrich Ernst von Henning oraz rodzina astronoma. Doktor, a zarazem profesor Ephraim Philipp Blech wygłosił piękną mowę do zebranych, wychwalając zasługi wielkiego gdańszczanina.